18.06 2014

Gaydar


Na ostatniej Paradzie Równości mój gaydar (gay + radar), czyli wewnętrzna intuicja pozwalająca określić czyjąś nieheteroseksualną orientację, był zupełnie nieprzydatny, ale na fali sobotniej imprezy chcę wam zaprezentować kilka dość neutralnych słów, które ze słownika „branżowego” przeniknęły do potocznej angielszczyzny i można ich bez obaw używać.

Jedno z tych słów to camp, czyli przymiotnik określający stereotypowego geja, mówiącego wysokim głosem, emocjonalnego, obsadzanego najczęściej w roli maskotki „najlepszy przyjaciel kobiety”. Uwielbiany nie tylko przez mnie komik Alan Carr jest uosobieniem campness, a tu fragment finałowego odcinka ostatniej serii jego chat show.

Słysząc przymiotnik (lub rzeczownik) butch /bʊtʃ/ widzimy stereotypową lesbijkę – krótkie włosy, pewny uścisk dłoni, spodnie, bluza i niski głos; to np. moja ulubiona amerykańska autorka powieści graficznych Alison Bechdel (Słyszeliście o teście Bechdel? Zaliczają go filmy, w których są 1) co najmniej dwie żeńskie bohaterki znane z imienia, 2) które rozmawiają 3) o czymś innym niż mężczyzna. To właśnie ona  jest jego pomysłodawczynią!). Słowem tym możemy też określić geja, który jest chodzącym w mgle testosteronu samcem alfa.

Ciekawym słowem jest beard (zawsze i wszędzie wymawiane /bɪəd/), czyli oficjalna partnerka closeted gay – geja, który nie wyszedł z szafy. Popatrzcie tutaj (ok. 20 sekundy, to zeszłoroczne rozdanie brytyjskich nagród filmowych BAFTA), jak żartuje sobie z tego zjawiska erudyta Stephen Fry, który zresztą również plays for the other team.

Autor postu: Blog Archibalda -