09.05 2017
begpacking

Begpacking


Po ostatnim poście o no-platforming próbowaliśmy ze znajomymi dojść do jakiejś prawdy o tym zjawisku na moim fejsbukowym profilu, co kosztowało mnie co najmniej godzinę drogocennego snu, a uczucie ambiwalencji i tak pozostało… Dziś zatem coś mniej stymulującego, choć może wy mieliście okazję zobaczyć begpacking na własne oczy i temat jest wam bliższy.
Begpacking to zlepek dwóch słów – backpacking  (podróżowania z plecakiem) i beg(ging), czyli żebrania, i ukuto go, by opisać młodzież, która w celu finansowania dalszego odcinka podróży po krajach najczęściej azjatyckich (bo tam w miarę tanio można dolecieć), decyduje się prosić o datki na ulicy. Często tacy podróżnicy sprzedają proste rękodzieło, np. bransoletki, lub przygrywają na jakimś instrumencie (takie uliczne grajkowanie to po angielsku busking, a osoba parająca się tym zajęciem to busker), co i tak nie uchroniło ich przed ogniem krytyki (wstyd, że ludzie z uprzywilejowanych krajów wyciągają pieniądze od miejscowych, często zmagających sie z życiem w skrajnej biedzie lub za minimalny zarobek). Jeśli temat was zaintrygował, więcej argumentów za i przeciw znajdziecie w przykładowych artykułach tu (przeciw) i tu (ostrożne za) oraz oczywiście w sieci.
Tymczasem przypomniałam sobie o jeszcze jednym słówku posklejanym z dwóch innych, których podobieństwo w wymowie zawsze bawi słuchaczy i słuchaczki, ze względu na ich częste współwystępowanie – chodzi o słowo hangry /ˈhaŋɡri/, czyli bycie głodnym (hungry) i w konsekwencji złym (angry). Jest oficjalnie w słowniku, więc używacie go całkowicie na legalu!

Autorka postu: Ewelina Hanyż – lektorka Archibalda

 

Autor postu: Blog Archibalda -